środa, 27 kwietnia 2011

Koniec z szantażowaniem kierowców utratą gwarancji

Koniec z szantażowaniem kierowców utratą gwarancji

Autorem artykułu jest Bike80



Parlament Europejski orzekł oficjalnie: nie trzeba serwisować aut w ASO (Autoryzowana Stacja Obsługi)To już pewne. Serwisowanie auta nie będzie kosztować majątku.

Parlament Europejski orzekł oficjalnie: nie trzeba serwisować aut w ASO (Autoryzowana Stacja Obsługi)

To już pewne. Serwisowanie auta nie będzie kosztować majątku. Parlament Europejski w specjalnej rezolucji opowiedział się za prawem kierowcóww do swobodnego wyboru serwisu i zakupu tańszych części samochodowych bez groźby utraty gwarancji - informuje Czesci24.pl.

Co to oznacza? Naprawy aut i części do nich mogą jeszcze potanieć, bo będzie większa konkurencja. Nie grozi nam też utrata gwarancji producenta na auto, jeśli warsztaty
ASO omijamy szerokim łukiem.

Eurodeputowani - jak informuje Czesci24.pl - zażądali także uściślenia definicji "specyfikacji technicznej". Brak precyzji sprawia bowiem, że często producenci odmawiają niezależnym warsztatom udostępnienia informacji technicznych.

Nowe prawo wejdzie w życie 1 czerwca. Zastąpi obowiązujące od 8 lat rozporządzenie unijne o podobnej treści.Unijny komisarz ds. konkurencji Joaquin Almunia przedstawił rozporządzenie jako prorynkowe i prokonsumenckie. "Jestem przekonany, że nowe ramy prawne przyniosą odczuwalne korzyści konsumentom wraz z obniżeniem kosztów napraw i utrzymania aut" - podkreślił. "Wszystkie usługi, za które trzeba płacić, kierowca będzie mógł zrealizować w nieautoryzowanym serwisie bez utraty gwarancji" - dodał. Teraz zdarza się, że dla zachowania gwarancji trzeba jeździć do autoryzowanej stacji nawet po wymianę oleju. Natomiast w autoryzowanych serwisach będą się nadal odbywać bezpłatne naprawy w ramach gwarancji.

"Mam nadzieję, że ceny napraw spadną jak najszybciej. Sam, jako użytkownik samochodu i komisarz, chcę szybko zobaczyć korzyści z tego rozporządzenia, ale nie potrafię powiedzieć, ile to będzie" - powiedział komisarz. O skali marż na rynku napraw i serwisowania świadczy fakt, że ceny za te same usługi różnią się czasem o 100 proc. - dodał.

Obniżki głównie możemy spodziewać sie w oświetleniach, przekładniach kierowniczych, maglownicach, amortyzatorach, filtrach oleju, paliwa, wahacze, lampy tylne, zderzakach.

Będzie łatwiej zwalczać nieuczciwe praktyki producentów samochodów

Komisja Europejska tłumaczy, że dzięki nowym przepisom będzie jej łatwiej zwalczać nieuczciwe praktyki producentów samochodów, którzy np. nie chcą zdradzać niezależnym warsztatom i producentom części informacji technicznej pojazdu. Starała się je zresztą zwalczać także w okresie obowiązywania dotychczasowego rozporządzenia, w 2006 r. występując przeciwko koncernom Toyota, Mercedes, Fiat i Opel za ograniczanie konkurencji. Ponadto, autoryzowane serwisy mają mieć prawo do stosowania nieoryginalnych części zamiennych oraz odsprzedawania uzyskanych od producenta oryginalnych części niezależnym warsztatom - tak, by zapewnić jak największy wybór konsumentom.

By kierowcy, a także właściciele niezależnych warsztatów mieli jasność, że można korzystać z nieautoryzowanych serwisów i części zamiennych, Komisja Europejska zapowiada wydanie specjalnej broszury informacyjnej w formie pytań i odpowiedzi. Był to jeden z apeli Parlamentu Europejskiego, który na początku maja poparł prokonsumenckie rozporządzenie ws. samochodów.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak obniżyć skutecznie koszty dojazdów do pracy lub szkoły mimo wysokich cen paliw

Jak obniżyć skutecznie koszty dojazdów do pracy lub szkoły mimo wysokich cen paliw

Autorem artykułu jest Marcin Kapusta



Osoby, które często podróżują lub dojeżdżają regularnie do roboty lub szkoły muszą ponosić z tego tytułu pewne wydatki. Każdy rodzaj wyjazdu wiąże się z opłatami. Jeśli jesteś osobą, która narzeka na ceny paliw w tym artykule odkryjesz pewien oryginalny i ciekawy sposób jak obniżyć te koszty.


Każdego dnia pewne osoby na tym świecie jeżdżą gdzieś samochodami, dojeżdżają do pracy, szkół, uczelnie, jadą w odległą delegacje, dostarczają towar lub przesyłki. Niektórzy z nich mają to szczęście i mogą pozwolić sobie na podróż własnym środkiem transportu. Inni muszą dojeżdżać mając do dyspozycji PKS lub PKP.

Czy zauważyliście może kiedyś stojąc na przystanku lub na czerwonym świetle przed przejściem dla pieszych i obserwując przejeżdżające samochody ile siedzi w nich osób? Autor tego artykułu zauważył, że bardzo często w samochodach tych siedzi jedna osoba - kierowca. Średnio na 10 przejeżdżających samochodów 4 osobowych, podróżuje w nich 14 osób. To oznacza, że 26 miejsc w tych samochodach jest wolnych.

Jadąc w trasę w jakieś określone miejsce jest duża szansa, że ktoś tego dnia także chciałby się dostać z miejsca skąd jedziesz w miejsce do którego zmierzasz. Czy podwiózłbyś taką osobę, gdyby ona się z Tobą skontaktowała i mieli byście szansę na poznanie się przed przejazdem? Czy wspólna podróż nie była by tańsza i ciekawsza? W jaki sposób ta osoba mogłaby Cię znaleźć i skąd miałaby wiedzieć, że akurat jedziesz na danej trasie? Jedną z odpowiedzi na to pytanie może być platforma darmowych ogłoszeń transportowych promująca tanie i wspólne przewozy - eDojazd. Jest to serwis społecznościowo-podróżniczy zrzeszający ludzi podróżujących, którzy pomagają sobie wzajemnie.

W serwisie przewoźnicy, którzy chcą obniżyć koszty podróży zamieszczają ogłoszenia transportowe w których podają informację o ilości wolnych miejsc, terminie wyjazdu, trasie przejazdu. Tworzą szczegółowy opis swojej oferty i podają informację o cenie za osobę. Osoby, które często dojeżdżają regularnie np. do pracy czy na studia, mogą zamieścić cykliczne ogłoszenie transportowe, w których podają dodatkowo informację w jakich dniach tygodnia dojeżdżają. Pasażerowie mogą wyszukać pośród ogłoszeń przewoźników te ogłoszenia które interesują ich najbardziej dzięki specjalnej wyszukiwarce strefowej. Serwis pozwala na nawiązanie kontaktu pomiędzy przewoźnikami, a pasażerami, a po odbytej podróży oboje mogą wystawiać sobie komentarze i oceny budując w ten sposób swoją historię podróżnika.

Powyższy przykład serwisu promującego wspólne podróżowanie został przytoczony tylko ze względu, że podchodzi on poważnie do tematu od strony bezpieczeństwa jakie się wiąże z podwożeniem osób, których do końca nie znamy. System komentarzy i ocen użytkownika oraz automatycznie generowana wizytówka pasażera i przewoźnika może w znaczny sposób powiedzieć z kim mamy do czynienia. Ponadto serwis jest silnie zintegrowany z Facebookiem, można się do niego zalogować bez potrzeby rejestracji. Wystarczy miec konto na Facebooku i skorzystać ze specjalnej opcji Podłącz się.

Wspólne podróżowanie może być ciekawe nie tylko ze względu na to, że oszczędzamy pieniądze i chronimy środowisko przed zanieczyszczeniami, ale ze względu na to, że rozszerzamy swoje znajomości, poznajemy zawsze kogoś nowego i zazwyczaj są to ludzie otwarci, a przecież jak to mówią - wdzięcznych znajomych nigdy za wiele.

---

Marcin K.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

<h2>Avensis i Accord</h2>
<p>Autorem artykułu jest Radosław  Małecki</p>
<br />
Przedstawiam subiektywny test porównawczy 2 samochodów z podobnej półki i wpodobnej cenie. Jak bardzo się różnią? Nie bardzo, ale jak to zwykle w życiu bywa: diabeł tkwi w szczegółach.
<p>Jakiś rok temu miałem okazję pojeździć nową Toyotą Avensis. Jakoś w tym czasie nie było okazji nic o niej napisać. A może po prostu zapomniałem o tym samochodzie?</p>
<p>Uważam, że każda Toyota charakteryzuje się dwoma cechami. Po pierwsze jest dosyć niezawodna, a po drugie nudna. Bardzo nudna... Pewnie dlatego o niej zapomniałem. Obawiam się wręcz, że gdybym kupił ten samochód i postawił go u siebie na podjeździe, to następnego dnia poszedłbym do pracy na piechotę, bo po prostu umknęło by mi, że mam samochód.</p>
<p>Ale kilka słów o samym samochodzie. Był to egzemplarz napędzany silnikiem benzynowym o mocy niespełna 150 KM. Za mało. To znaczy do sprawnego przemieszczania się wystarczy, ale do niczego więcej.</p>
<p>Linia? Jak na Toyotę całkiem w porządku. „Mój” egzemplarz miał tzw. „pakiet chrom”, czyli chromowane obwódki wokół szyb i bardzo ładne czarno – srebrne felgi 17”. Wyglądał bardzo sympatycznie. Podobała mi się też opadająca linia dachu i malutkie ostatnie okienko (to było kombi). W środku też jest nieźle. Jak dla mnie to skrzyżowanie stylistyki Mercedesa i Renault. Nie widziałem tam wprawdzie żadnej rzeczy nawiązującej bezpośrednio do tych marek, ale takie właśnie odniosłem wrażenie. Jeździło się też całkiem nieźle. Pewnie 17” felgi miały na to wpływ. Moc była nieco za mała, ale na pewno znośna.</p>
<p>Skoro więc wszystko było „OK.”, to czemu się czepiam? Bo chodzi też o to, jak człowiek się w danym samochodzie czuje. Chodzi o czysto subiektywne wrażenia. Doznania z przejażdżki Avensisem były następujące: miałem wrażenie, że urosły mi wąsy i kapelusz. I nie chodzi bynajmniej o jakąś stylową panamę, tylko o zwykły polski kapelusz z lat 80-tych.</p>
<p>Właściciel tegoż pojazdu miał kilka miesięcy temu pewną przygodę z łosiem. Jemu samemu na szczęście nic się nie stało (właścicielowi, bo łoś poległ, czyli dostał za łażenie po szosie), natomiast Toyota poszła do kasacji. Niech jej ziemia lekką będzie... Człowiek musiał nabyć kolejny pojazd i tym razem kupił Hondę Accord.</p>
<p>Ten samochód ma również silnik benzynowy o mocy 150 KM, co oczywiście również jest za mało.</p>
<p>No cóż, muszę przyznać, że ten samochód jest dużo ładniejszy. Ni to elegancki, ni to sportowy. Może to tak zwana „sportowa elegancja”? Pod maską są dwie niespodzianki. Pierwsza z nich to belka usztywniająca kielichy amortyzatorów (bardzo dobrze), a drugą jest to, że silnika nie przykryto tak modnym dziś plastikiem. Tak więc, po podniesieniu maski mogłem powiedzieć: O! Silnik! Spodobało mi się to. I jeszcze te śliczne, chromowane klamki... Cudeńko.</p>
<p>W środku też jest bardzo dobrze. Deska jest „obfita” i w ogóle taka „po mojemu”. Drążek zmiany biegów wydaje się bardzo mały, ale idealnie trafia w rękę, nawet, gdy ma się ją na podłokietniku. Bardzo fajna jest kierownica – bo nieduża. Rewelacyjne są też fotele. Twarde i z dobrym trzymaniem bocznym.</p>
<p>Jazda jest przyjemna i nie za miękka. Mocy trochę za mało, ale wersja z dwustu konnym silnikiem chyba by mnie zadowoliła całkowicie.</p>
<p>Jeśli już miałbym się do czegoś czepiać,  to zwróciłbym uwagę na to, że obwódki zegarów to pomalowany na szaro (srebrno?) plastik. Za te pieniądze obwódki (sztuk 3) powinny być chromowane i błyszczące. Ale przyznaję, że to jedyna rzecz, która mi się nie podobała.</p>
<p>No i jeszcze to „subiektywne odczucie”. Różnica jest taka, że jeżdżąc Accordem można czuć się jak całkiem miły gość z nieposkromionym apetytem na życie. Jeżdżąc Avensisem będziecie się czuli raczej jak skłócony ze wszystkimi prowincjonalny działacz PiS. Co wybieracie?</p>
---
    <p><p>zapraszam na: <a href="http://www.motozagadka.blogspot.com/" target="_blank">http://www.motozagadka.blogspot.com/</a> oraz  na:<a href="http://www.radekmalecki.blogspot.com/" target="_blank">http://www.radekmalecki.blogspot.com/</a></p>
<p>Radosław Małecki</p></p>
Artykuł pochodzi z serwisu <a href="http://artelis.pl/%22%3Ewww.Artelis.pl%3C/a>

Quo vadis? (polska motoryzacjo)

Autorem artykułu jest Radosław Małecki



Wielu zastanawia się, czy motoryzację w Polsce czeka jakakolwiek przyszłość. Również i ja postanowiłem podjąć ten temat. Zastanawiam się tu tylko nad dwoma sprawami z tego szerokiego zagadnienia.

Jaka dalej będzie polska motoryzacja? Czy w ogóle jakaś będzie? Jakaś – na pewno, bo przecież robimy Fiata i Forda Ka. Mamy też Opla, silniki Toyoty. Robimy też świetne autobusy Solaris. Moje rozważania dotyczą innych kwestii. Pierwsza to produkcja motocykli, drugą zaś są zakłady FSO.

Jeżeli chodzi o motory, to warto pamiętać, że w połowie XX wieku byliśmy ich największym producentem na świecie. No właśnie, byliśmy... Skończyło się to, jeden z zakładów przerobiono na fabrykę cystern kolejowych, a w innych nie było pieniędzy na rozwój i wdrażanie nowych produktów. Jak zwykle chodziło o kasę, która w biznesie potrzebna jest jak roślinom woda – to oczywiste. Za brakiem finansowania dla nowych projektów poszło to, że nasze produkty stały się przestarzałe i zostały wyparte najpierw przez produkcję czeską i niemiecką (Jawa, Cezet, MZ), a później przez Japończyków.

Ostatnio jednak coś się zmienia. Pod marką (i logiem – super!) Junak, znowu powstają motocykle. Jest i choper i motor nieco bardziej sportowy. Zachęcam do obejrzenia tych jednośladów na stronie producenta. Są naprawdę ładne, choć niezbyt mocne. Ale OK., poczekajmy. Jeżeli te będą się sprzedawać, to może pojawi się coś większego. Jeśli chodzi o sprzedaż, to mam nadzieję, że będzie, bo motorki są niczego sobie, no i ta cena...

Pamiętać należy, że jednoślady w dobrych cenach sprzedaje też od kilku lat Romet. Nie wiem jakie mają wyniki finansowe, ale oferta jest dosyć bogata, a ich produkty widzę na ulicach, więc chyba jakoś idzie. Zwracam uwagę czytelników na skuter w stylu retro tejże firmy. To naprawdę ładny pojazd. No, może Vespą to on na razie nie jest, ale za to cenę ma kilkukrotnie niższą. Tak więc w temacie jednośladów coś się dzieje. I bardzo dobrze!

Co zatem z FSO? Obejrzałem ostatnio dwa programy o tej fabryce. Występujący w nich ludzie twierdzą, że jest to jedyna fabryka na świecie, która jest wolna, dobrze wyposażona i gotowa do przyjęcia produkcji każdego samochodu osobowego, którego długość nie przekracza 4,8 metra. Jest to ograniczenie wynikające z wielkości (podobno bardzo nowoczesnej) lakierni. Wierzę im, bo nie mam żadnego powodu, by nie wierzyć. Toczą się aktualnie rozmowy z potencjalnymi partnerami strategicznymi, ale... No właśnie – widzę tu pewne „ale”. Otóż uważam, że jest jeden problem, a jest nim polskie prawo pracy. Postawcie się drodzy czytelnicy w roli inwestora. Jaki jest sens wejść teraz do tego zakładu i borykać się z istniejącymi związkami zawodowymi, nie mieć możliwości zwolnień itp. Czyż nie lepiej poczekać na zamknięcie fabryki? Ja bym tak właśnie zrobił. Nie jest wszak tajemnicą, że koncerny bardziej wolą zatrudniać, niż zwalniać.

Tak więc uważam, że do FSO inwestor w końcu wejdzie. Będzie to zapewne ktoś ze wschodu, bo im chyba najbardziej zależy na produkcji w Europie. Nie martwiłbym się tym, bo dalekowschodni producenci rozwijają się szybko, więc i nowoczesne technologie niebawem pojawią się i na Żeraniu. Nie stanie się to jednak według mnie ani za miesiąc, ani za pół roku. Jeśli nasi rządzący chcieliby ten proces przyspieszyć, to muszą szybko wszystkich zwolnić, wówczas FSO stanie się dużo bardziej atrakcyjne. A co z ludźmi? Większość z nich zostanie zapewne zatrudniona ponownie – to w końcu fachowcy. To może być duży tzw. „koszt społeczny”, ale bez niego obecna sytuacja będzie się tylko przedłużać. Warto to brać pod uwagę, jeśli chcemy, by na żerańskich parkingach znowu stały lśniące, gotowe do sprzedaży auta.

No dobrze, ale jest jeszcze druga (albo i trzecia) strona medalu. Produkcja, zatrudnienie, wykorzystanie mocy – to rzeczy bardzo ważne, ale czy najważniejsze? Wydaje mi się, że jest coś jeszcze bardziej istotnego. Chodzi mi mianowicie o wykorzystanie w przemyśle motoryzacyjnym naszego potencjału intelektualnego, czyli branie udziału w projektowaniu i rozwoju produktów. Czy taki potencja w ogóle mamy? Jestem przekonany, że tak. Przecież nasi projektanci pracują w Jaguarze, czy BMW. Choć większość chciałaby zapewne widzieć jako partnera Forda, Renault, czy volkswagena, to sądzę, że to w przypadku np. chińskich firm byłaby szansa na stworzenie jakiegoś centrum projektowego. Spójrzmy na Volvo. Chińscy właściciele pozostawili projektowanie w Europie.

Myślę, że to właśnie promowanie jakiejś formy udziału intelektualnego w „polskiej” motoryzacji powinno być priorytetowe. Ale, czy oprócz mnie ktoś jeszcze tak myśli?

---

zapraszam na: http://www.motozagadka.blogspot.com/ oraz na:http://www.radekmalecki.blogspot.com/

Radosław Małecki


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czym grozi brak przeglądu technicznego?

Autorem artykułu jest kamil romaniuk



Brak ważnego badania technicznego rodzi domniemanie, że auto jest niesprawne. Wbrew pozorom na braku stempelka potwierdzającego wykonanie badania dość rzadko przyłapuje się prowadzących stare samochody.

Częściej zapominają o nim kierowcy aut kilkuletnich, którzy nie mają nawyku odwiedzania stacji diagnostycznej. Zatrzymani przez policję tłumaczą się: „To już trzy lata? Niemożliwe!”.

Pewne zamieszanie wprowadziła drobna korekta w przepisach. Kiedyś drugie badanie techniczne wykonywało się po kolejnych dwóch latach eksploatacji. Teraz także, ale pojawił się dodatkowy warunek: od pierwszej rejestracji nie może minąć więcej niż 5 lat. Jeśli więc ktoś spóźnił się z pierwszym badaniem, na drugie musi stawić się odpowiednio wcześniej

Co grozi przyłapanemu na jeździe autem niemającym ważnego badania technicznego? Zadaniem policji jest przede wszystkim nakłonienie do wykonania obowiązkowego przeglądu, a trzeba przypomnieć, że zgodnie z kodeksem to powinność właściciela samochodu, a nie kierowcy. Z reguły spotkanie z policją kończy się więc po prostu zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego. Różne mogą być tylko jego konsekwencje. W tym momencie należy podkreślić, że na pobłażliwość policjanta można liczyć tylko w wyjątkowych przypadkach, bowiem prawo nie daje mu możliwości manewru – jeśli badania brak, powinien dowód zatrzymać.

Ma on jednak dużą swobodę w decydowaniu, co stanie się dalej. Pokwitowanie zatrzymania dowodu rejestracyjnego może bowiem pozwalać na jazdę autem do 7 dni bez ograniczeń, z ograniczeniami (np. „tylko na dojazd do miejsca garażowania”, „tylko na dojazd do stacji kontroli pojazdów”, „jazda w porze dziennej”) lub też w ogóle nie pozwalać na jazdę. Decyzja policjanta uzależniona jest m.in. od wieku i stanu technicznego samochodu – na pewno będzie inna w przypadku zadbanego trzylatka niż zdezelowanego „strucla”.

Skutki spotkania patrolu mogą okazać się bardziej przykre, kiedy stwierdzi on np., że zignorowaliśmy ograniczenia narzucone przez funkcjonariusza odbierającego dowód rejestracyjny albo jeździmy autem niemającym badania już od roku, a do tego będącym w fatalnym stanie technicznym. Zwykle kończy się to wysokim mandatem i odholowaniem pojazdu na parking policyjny.

Jeszcze groźniejsze będą konsekwencje kolizji lub wypadku. W przypadku odszkodowań z OC ubezpieczyciel może piętrzyć trudności, gdy wykaże, że stan techniczny pojazdu miał związek

---

kamil romaniuk

zapraszam do poczytania!!!


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Usterki w silnikach TDI

Autorem artykułu jest Maciej Gawlikowski



Opisuje najczęściej występujące usterki najpopularniejszego silnika wysokoprężnego w Polsce TDI.
Silnik 1.9 jest najlepszym silnikiem jakiekolwiek usterki usuniemy łatwo i tanio.

Prosty i dobrze przemyślany silnik 1.9 TDI jest solidną konstrukcją z lat 90.
W czasie swojej historii na liczne zmiany w osprzęcie, jest znany głównie z niskiego zużycia paliwa oraz z długiej żywotności silnika.

A teraz przedstawie Usterke, Dotyczy,, Diagnozę oraz Rozwiązanie i koszt tego zabiegu.

1. Samochód gwałtownie traci moc przyśpieszenia na 3 i 4 biegu.
Silnnik TDI z turbosprężarką o zmiennej geometrii łopatek w turbinie .

winna jest zapieczona kierownica zmieniająca geometrię łopatek w turbinie. Przy niedziałającej kierownicy dochodzi do pojawienia się zbyt dużego ciśnienia doładowania. Aby zabezpieczyc turbo przed awarią, komputer wprowadza nasze auto w tryb awaryjny

Trzeba przepalić auto na trasie najlepiej na autrostradzie prędkość powyżej 120km/h . Jeśli mamy do czynienia z zapieczeniem kierownicy należy spróbować przeczyścić ja środkiem w sprayu ( wydatek 20zł) bądz dać do mechanika który rozbieże turbosprężarke i podda ją regeneracji koszt 800 zł i wzwyż.

2.Samochód traci moc, niekontrolowane przerwy w przyśpieszaniu.
Wszystkich samochodów z silnikiem TDI wyposażonych w zawór N 75

Zawór N 75 za korekcję ciśnienia doładowania. Kiedy jest brudny, zasmolony lub zapchany zaciera się i przestaje spełniać swoja czynność

Trzeba co jakiś czas go przeczyszczać badz go wymienić koszt 140 zł i wzwyż najtaniej do kupienia na aukcjach internetowych.

3. Silnik trudno zapala na ciepło, trzeba długo kręcić rozrusznikiem.

Głowynym problemem jest silniczek z pompą wtryskową TDI VP

Z czasem elektroniczne sterowanie pompą staje sie rozregulowane i po nagrzaniu silnika komputer daje za małą dawke paliwa

Zmiana mapy rozruchu jest to operacja typowa elektroniczna u mechanika za okolo 400-500 zł.

4. Silnik zużywa dużo oleju.

wszystkie silniki TDI

Luzy w turbosprężarce powodują przepuszczanie oleju, który kieruje się do chłodnicy międzystopniowej. Konieczna do naprawy usterka gdyż nasz silnik może sie zaciągnąć i zatrzeć

Regeneracja turbosprężarki u mechanika koszt okolo 1000-2000zł (zależy od pracy włożonej w regeneracje), bądz wymiana turbosprężarki.

5. Silnik ospały przy 2 tyś. obr./min.

Wszystkie silniki TDI

Problem z uszkodzonym przepływomierzem z tą usterka często idzie w parze spadek spalania. Silnik nie jest w stanie dobże sterować doładowaniem

Koszt zamiennika 200-400 zł

Koszt części oryginalnej 450-800zł

Najtaniej do dostania na aukcjach internetowych zamiennik do 250 zł a część oryginalna 450 zł.

6.Miga lampka świec żarowych. Samochód trzęsie się na wolnych obrotach

Silnik TDI PD

Uszkodzona końcówka od pompowtryskiwaczy bądz wytarte gniazdo PD. Częsta dolegliwość przy przejechaniu 250 tyś. km i więcej . Również dotyczy to samochodów używanych kupionych w kraj cieplejszych ( Turcja, Hiszpania, Włochy, Egipt itd.)

Regeneracja pompowtryskiwacza 500-1000 zł

Wymiana na nowy 2000-4000 zł

Gniazda PD wymiana to koszt 2000 - 3000 zł

Silnik TDI 1.9 jest doskonale znany polskim mechanikom silniki mają wiele lat i są zużyte sami nie jesteśmy w stanie zdiagnozować wiele usterek w czasie jazdy próbnej weźmy wieć ze soba znanego i doświadczonego mechanika bądz weźmy auto przed kupnem do mechanika w celu sprawdzenia jakości kupowanego auta z silnikiem TDI.

---

MiQs wiecej artykułów znajdziesz na moim blogu

http://autobeztajemnic.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Przedni napęd. Historia

Przedni napęd. Historia.

Autorem artykułu jest Wiktor Bednarek


Francuzów możemy posądzać o jedenie bagietek, wieże Eiffla i przedni napęd, Czy to prawda? Czy jednak popularne stwierdzenie jest prostym do obalenia mitem?

Auto Świat przy opisie Citroena Traction Avant mówi, że to pierwsze auto FWD wytwarzane na masową skalę. Ale czy na pewno?
Cała historia rozgrywa się w latach 30. 3 lata przed premierą Citroena, na targach w Berlinie pokazano DKW F1. To on był pierwszym samochodem z napędem na przednią oś, który wszedł do produkcji. Koniec lat 20 przyniósł kryzys. W 1928 roku Joergen Skafte Rasmussen kupił udziały w Audi (trudno ustalić czy to było Audi czy jeszcze Auto Union). Żeby przeżyć kryzys potrzebny był samochód tani, miejski, wygodny w prowadzeniu. W niecałe dwa miesiące z projektu powstały pierwsze wersje testowe, było to pod koniec 1930 roku. W lutym 1931 DKW F1 zaprezentowano na salonie w Berlinie. Napędzał go silnik o pojemności 500 cm3, który wcześniej był używany do napędzania motocykli. Do 1942 powstało 270 tysięcy egzemplarzy.
Francuzi zaprezentowali Traction Avanta w 1934 roku w Paryżu. Prócz przedniego napędu posiadał też niezależne zawieszenie kół pomysłu Ferdynanda Porsche i hamulce hydrauliczne. Model z salonu miał silnik o pojemności 1.3 litra i moc 32 KM. Projekt karoserii nie był rysowany, został ulepiony z gliny. Kolejne modele dostały wiele innych jednostek napędowych, łącznie z 6 cylindrową o pojemności 2.9 cm3. Do 1957 roku powstało 760 tysięcy Citroenów przednim napędzie.
Za oceanem przedni napęd „został odkryty” w samochodzie Cord 810. W roku 1935 powstawały już prototypy tego auta, w marcu 1936 dilerzy dostali pierwsze modele na sprzedaż. Niestety Amerykanie większą wagę przywiązują do wyglądu modelu niż do danych technicznych, więc mimo poszukiwań danych Corda nie znalazłem.
Mimo, że Niemcy wyprzedzili Francuzów to tych drugich posądzamy o wymyślenie przedniego napędu. Dzięki jednym i drugim możemy cieszyć się dzisiaj wielką popularnością tego sposobu przekazywania mocy silnika na koła. W obecnych czasach nawet tacy konserwatyści jak BMW mają zamiar zastosować przedni napęd w swoich autach.
---

Artykuł pochodzi z serwisu http://artelis.pl/

Jak radzić sobie w upały?

Autorem artykułu jest Hubert Pieszak



Letnie upały są równie groźne jak niskie temperatury zimą. Jednak stosując się do kilku prostych zasad, możemy uniknąć ich negatywnych skutków.

Podróż w upale nie należy do najprzyjemniejszych. Czasem nie pomaga nawet włączenie klimatyzacji. Jest to również ciężki czas dla auta, ponieważ zazwyczaj wtedy ujawniają się usterki układów chłodzenia i klimatyzacji.

1. Zawsze staraj się zaparkować w zacienionym miejscu

Jeśli chcemy na dłużej pozostawić auto, starajmy się parkować w cieniu. Chodzi nie tylko o nagrzanie wnętrza samochodu, lecz także o tapicerkę i plastikowe elementy samochodu. Elementy te, gdy są poddane długotrwałemu działaniu promieniowania słonecznego, blakną, a niekiedy odkształcają się. Jeśli nie ma w pobliżu zacienionego miejsca, zaparkujmy auto tyłem do słońca, bowiem wnętrze najszybciej nagrzewa się przez przednią szybę.

2. Chroń auto przed słońcem

Latem warto wozić w aucie maty i rolety przeciwsłoneczne. Osłony przeciwsłoneczne wykonane są z folii termoizolacyjnej i materiału, który odbija promienie słoneczne. Dzięki temu samochód nie nagrzeje się tak mocno. Z kolei rolety przyciemniające na tylne szyby uprzyjemniają podróż pasażerom.

3. Zwierzęta zabieraj ze sobą

Już po kilkunastu minutach postoju temperatura we wnętrzu wzrasta do 40 stopni Celsjusza. Pozostawienie pupila w aucie to szczyt nieodpowiedzialności, którego skutkiem jest często śmierć zwierzęcia.

4. Rozważnie korzystaj z klimatyzacji

Klimatyzacja znacznie umila podróż. Jeśli będziemy z niej nieodpowiednio korzystać, możemy się co najmniej przeziębić. Nie kierujmy nawiewu bezpośrednio na ciało. Niewskazane jest ustawianie bardzo niskiej temperatury. Odpowiednia temperatura to 22 stopnie Celsjusza. Aby uniknąć szoku termicznego, powinniśmy przed wyjściem z samochodu stopniowo podwyższać temperaturę.

5. Chłodne napoje to podstawa

Podczas upałów intensywnie się pocimy, gdyż w ten sposób nasz organizm sie ochładza. Tracimy wtedy dużo płynów, co może grozić odwodnieniem. Dlatego przed podróżą nie zapomnijmy o napojach, najlepiej przechowywanych w lodówce turystycznej.

6. Lekki strój i porządne okulary

Zadbajmy o okulary dobrej jakości. Dzięki temu kierowca nie będzie oślepiony, co zwiększa nasze bezpieczeństwo. Sprawdźmy czy w danych okularach można prowadzić. Nie kupujmy tanich okularów, gdyż często są one za ciemne i zniekształcają obraz.

7. Przewietrz samochód

Jeśli auto stało długo na słońcu, przewietrzmy je zanim do niego wsiądziemy. Dobrze jest też jechać przez chwilę z otwartymi szybami, gdyż klimatyzacji będzie łatwiej ochłodzić auto.

8. Uwaga na przeciąg !

Wiele samochodów nie ma klimatyzacji. Pomocne jest wtedy otwarcie szyb. Róbmy to jednak rozważnie, ponieważ może nas przewiać, co skutkuje bólem karku.

---

Hubert Pieszak

Więcej info na moim moto - blogu:

motoryzacjawpigulce.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zbiorniki z autogazem są bezpieczne

Autorem artykułu jest OKGAZ


Dużo się słyszy o tym, że gaz w samochodzie może wybuchnąć. Czy to prawda? ADAC zbadał bezpieczeństwo instalicji LPG w samochodach. Co się okazało?

ADAC co roku ocenia samochody w wieku od jednego do sześciu lat, które są produkowane bez istotnych zmian konstrukcyjnych przez okres przynajmniej trzech lat i zarejestrowane w Niemczech w liczbie nie mniejszej niż 10 000 sztuk.


Dzięki analizom ADAC producenci samochodów są zobligowani do podnoszenia bezpieczeństwa i wprowadzania innowacji w swoich modelach. Niemiecki automobilklub wystawia oceny zupełnie obiektywne, o czym świadczyć może fakt posiadania przez niego certyfikatu wydanego przez SGS (Société Générale de Surveillance) ze Szwajcarii.

ADAC przeprowadził test samochodów z zasileniem LPG, by dowiedzieć się czy istnieje w nich zwiększone ryzyko eksplozji zbiornika.
Do testu wybrano Opla Astra kombi, w którym zamontowano niefabryczną instalację LPG ze zbiornikiem w miejscu koła zapasowego. Jak w przypadku innych testów zderzeniowych ten również przeprowadzono przy prędkości 60 km/h. Na samochód z instalacją LPG najechał Opel Kadett, zderzenie spowodowało 70-procentowe pokrycie, a instalacja gazowa nie została uszkodzona.
Zbiornik z LPG nie spowodował w wyniku tego zderzenia żadnego dodatkowego zagrożenia dla pasażerów znajdujących się w samochodzie, pozostał szczelny, a jego mocowania nie naruszone.

Drugim etapem testu było podpalenie samochodu z instalacją LPG, by sprawdzić czy wytworzone w przypadku pożaru ciśnienie nie rozsadzi zbiornika z gazem. Często bywa tak, że pojemniki z benzyną umieszczone w tylnej części samochodu powodują przyspieszenie rozprzestrzenienia się pożaru, stanowiąc jednocześnie znaczne zagrożenie dla pasażerów.

Po czterech minutach od podpalenia w zbiorniku z gazem otworzył się zawór bezpieczeństwa, który zaczął w sposób kontrolowany zmniejszać ciśnienie. Zbiornik opróżnił się całkowicie już po 10 minutach. Trzeba zaznaczyć, że kontrolowany wyciek gazu nie powoduje zagrożenia dla pasażerów, ponieważ powstający przy nim płomień był przy tym skierowany w dół. Dodatkowo ADAC wzięło pod uwagę sytuację, w której płonący samochód leży na boku – także w tym przypadku nie odnotowano zwiększenia zagrożenia dla pasażerów Opla.

Nawet po zgaszeniu pożaru zbiornik na gaz pozostał sprawny, zaś zawór bezpieczeństwa zapobiegł rozerwaniu zbiornika LPG z powodu rosnącego ciśnienia wewnętrznego. Dzięki kontrolowanemu wyciekowi została wyeliminowana ewentualność eksplozji.
Warto dodać, że jednoznacznie ocenia się wyniki takich testów, dobrze zamontowany zbiornik z gazem nie zwiększa zagrożenia eksplozją, co znaczy, że niebezpieczeństwo przy wypadku samochodowym jest takie samo jak w samochodzie ze zbiornikiem na tradycyjne paliwo.
---
http://www.okgaz.pl/

Artykuł pochodzi z serwisu http://artelis.pl/